Bardzo chciałam napisać One Piece Reverse Role AU, gdzie Ace traci wspomnienia, a Sabo dorasta z Luffym. Nigdy czegoś takiego nie widziałam i bardzo chciałam to zobaczyć. A jak to się mówi "pisz to co sam chciałbyś przeczytać".
A później moja miłość do Armii Rewolucjonistów przypomniała mi, że Dragon jest na wyspie przez całą akcję z pożarem I Niebiańskimi Smokami, a ze "śmiercią" Ace'a, pojawia się też świetna wymówka, żeby zabrać Luffy'ego jak najdalej się da od tej przeklętej wyspy. W końcu Garp już raz zawiódł jeśli chodzi o zajęcie się bardzo poszukiwanym dzieckiem bardzo poszukiwanego przestępcy.
Więc, to całe AU to połączenie "Sabo/Ace Role Reverse" i "Dragon wychowuje Luffy'ego". Tak, mam to na myśli bardzo dosłownie, nawet przepisałam 90% moich headcanonów i fabuł, które miałam przygotowane do tego drugiego AU do pliku z tym.
Ponieważ Luffy i Sabo utkną z Rewolucjonistami, Ace oczywiście będzie gdzie indziej. I naprawdę bardzo się cieszę, że mam wymówkę, żeby napisać Ace'a który jest częścią załogi Białobrodego bez bycia bitym, więzionym, izolowanym i prawie-zabijanym przez trzy miesiące bez przerwy. Ace nie pamięta zupełnie nic, poza swoim imieniem (do czego wymyśliłam całe wyjaśnienie, bo nudziło mi się kiedyś na niemieckim) i jest znaleziony przez piratów Białobrodego, którzy odwiedzają Dawn Island bo powody. Więc Ace dorasta na ich statku przez kolejne dziesięć lat nie mając pojęcia kim jest, co zostaje nowym źródłem jego problemów, bo uważam, że problemy z poczuciem własnej wartości, zwłaszcza tak poważne jak jego, nie powinny po prostu zniknąć tylko dlatego, że nie ma wspomnień. One wciąż tam są, tylko teraz wywodzą się z kompletnie czegoś innego, przez co rozwiną się w kompletnie innym kierunku.
W tym czasie Sabo&Luffy mieszkają i dorastają na Baltigo, gdzie Dragon udowadnia, że kochający i troszczący się rodzic, któremu naprawdę zależy, nie oznacza dobrego rodzica, ale dzięki morze Sabo i masa Rewolucjonistów są tu, żeby pomóc. A, no i Luffy podbija serca całej bazy, bo to Luffy. Sabo zostaje też pół-oficjalnie adoptowany przez Dragona, co w sumie i tak jest kanonem dla niektórych osób w fandomie.
Wiec, mogą się pojawić spoilery do nowego rozdziału OP (i do sporej części 3 Arku Wano, ale jeśli ktoś czytał aktualny rozdział, to raczej czytał też resztę aktu, więc zaznaczanie może być bez sensu)
Ten rozdział utwierdził mnie w przekonaniu, że akt 3 skończy się, kiedy Onigashima spadnie na Kwiecistą Stolicę, zgodnie z planem Kaido. Chodziło mi to po głowie już od jakiegoś czasu, ale do teraz wydawało mi się to głównie zgadywaniem. Dopiero w tym rozdziale dostaliśmy cokolwiek, co wskazywałoby, że historia faktycznie zmierza w tę stronę. I naprawdę nie mogę się doczekać. i to nawet nie tylko dlatego, że naprawdę chcę zobaczyć co się teraz odwala na świecie, po... cokolwiek się stało na Reverie
Also, uwielbiam jak 90% walk podczas tego arku jest off-screen, co jasno pokazuje priorytety Ody, jeśli chodzi o to, co jest ważniejsze, a co można pominąć. A pomimo to masa osób krzyczy, że to jest battle manga i potrzebujemy więcej walk XD
Na koniec chciałam tylko powiedzieć, że uwielbiam Kiku. Może nie jakoś top 20/25, ale uwielbiam. (jakiej postaci w OP można nie uwielbiać?) Tak tylko wspominam. Bo ten rozdział to poruszył, tak troszkę. Uwielbiam też Kin'emona, ale to kompletnie inna sprawa. Albo nie.
Okej, ale pozycja rady nie jest kompletnie bezsensowna. Gunmar to wielkie zagrożenie, które współcześnie jest bardziej legendą, Szatanem, potworem spod łóżka. Nic dziwnego, że są paranoiczni i desperacko chcą zapobiec jego przybyciu. A to co zrobił Jim było samolubne.
Inna sprawa, że to oni stwierdzili, że to świetny pomysł zasłaniać się szesnastoletnim dzieckiem, które nie ma pojęcia co robi. I że jeśli Gunmar przybędzie, to Jim, jako tako wyszkolony Łowca, który już dwakroć dokonał niemożliwego, jest najlepszą możliwością obrony.
Szkoda, że serial nie próbował zagłębić się w ten konflikt bardziej.
Poświęcenie Jima, kiedy ten decyduje się oddać część swojego człowieczeństwa i zostać pół-trollem jest naprawdę perfekcyjna. Pełna emocji, kulminujących się poprzez błagania tych, na których Jimowi zależy. Jednocześnie widzimy dokładnie co się dzieje w jego głowie przez flashbacki do wcześniejszych sezonów i odcinków.
A później przypominasz sobie, że w Wizards odmienili go z powrotem w człowieka i cała scena traci swój wydźwięk.
To całe polowanie na Gaylen's Core w drugiej połowie drugiego sezonu naprawdę mi się nie podoba. Nawet kiedy pominiemy już, że doprowadziło do GigaMorando, który był najgorszym motywem w finale tego serialu, który zniszczył coś, co mogło być najlepszym finałem w serii.
Po pierwsze, to zmienia formę serii, przerzucając skupienie z ukrywania się, powrotu na Akirydron i poprowadzenia tam rebelii, by odzyskać władzę na polowanie na macguffin. A ponieważ macguffyn pojawił się dopiero kilka odcinków przed końcem serialu, w połowie drugiego sezonu, jego jedynym celem jest przyśpieszyć tempo i bycie wymówką dlaczego finał ma się odbyć tu i teraz.
Pomiędzy szukaniem macguffynu nie ma przerw na nic innego. Każdy odcinek kręci się wokół tego. Nie ma miejsca na cokolwiek innego. Poszukiwanie próbuje być wymówką na rozwinięcie relacji między rodzeństwem, a ich rodzicami, ale... ugh... cały odcinek jest tak pogmatwany jeśli chodzi o logikę i działanie świata, że to średnio wychodzi. Zwłaszcza, że koniec końców dużo więcej miejsca ma macguffyn niż relacje.
Po drugie, to zmienia cel i miejsce serialu. Bardzo wpływa na budowany do tej pory finał. Przez półtorej sezonu mówiono nam, że rodzeństwo musi wrócić do domu, żeby pokonań Morando i odzyskać tron. Ale przez Gaylen, a dokładniej ponieważ jest on ukryty na ziemi, priorytet się zmienia. Nagle miejscem zapowiadanej walki nie jest Akirydion tylko Ziemia.
To strasznie śmierdzi starymi serialami telewizyjnymi, gdzie wyrzucano kosmitów na ziemię i o nich zapominano, bo nie było budżetu na tworzenie kosmosu i innych planet. I jasne, protagoniści mają jakieś przywiązanie do Ziemi - a my jako widownia mamy oczywiście swoje - ale dużo bardziej naturalnym finałem serii o rodzinie królewskiej z kosmosu, która ucieka przed tyranem byłaby walka o odbicie ich rodzinnej planety. Morando nie miałby nawet powodu, żeby przybyć interesować się Ziemią bez rdzenia. Tak, to, że rodzeństwo żyło było ważne, ale ważniejsze było umacnianie władzy na Akirydionie.
Zaczynam się zastanawiać czy ten serial nie dostał jakichś poważnych zmian scenariusza w międzyczasie, które przerzuciły nacisk z Akirydionu na Ziemię. Nawet Rebelia miała ważniejszą rolę w pierwszym sezonie.
No i potrzecie, ale to jest już bardzo prywatne. Galen to legendarna figura, która dla większości Akirydiończyków nigdy nie istniała. A jego rdzeń już na pewno nie. Pogoń za nim przerzuca serial z SF na kosmiczne fantasy, które próbuje udawać SF. Na dodatek to odbiera też trochę unikalności 3Below. W końcu uganianie się za magicznym artefaktem, który po w padnięciu w ręce głównego złego dodaje mu mocy i pozwala zrealizować długo odkładany plan to nie jest dokładnie nowość dla Tales of Arcadia. Zwłaszcza, jeśli weźmie się pod uwagę, że mamy też dobrego kolesia, którego protagoniści nazywają zdrajcą przez to, co uważa za słuszną decyzję; pseudo-prawą rękę złego, który go zdradza i ginie; wyjawienie wielkiego sekretu protagonistów przed całym miastem podczas dużego, publicznego wydarzenia, które pokrywa się z czasem ataku i pare innych rzeczy, które mogłyby być przypadkowe i normalne, ale w kontekście dają wrażenie podobne do Trollhunter.
Jakiś powód dlaczego Krel nie jest w tym serialu? Poza tym, że było tu już i tak za dużo bezużytecznych postaci, z którymi nikt nie wiedział co zrobić?
Krel został na Ziemi (razem z robotami) i, bądźmy szczerzy, byłby dużo lepszy jeśli chodzi o walkę niż Steve, a może nawet lepszy niż Toby, który wciąż nie umie kontrolować swojego młota. Ma stały adres, a gdyby gdzieś wychodził, to raczej by było razem z Toby'm i Stevem, którzy są jego przyjaciółmi.
I jasne, pojawia się później, ale to tylko w jakiejś drugo-trzecio planowej roli na ostatnie dwa odcinki.
Przez to całość sprawia wrażenie bardziej sequelu do Trollhunters, zwłaszcza z tym, ile "fanserwisu" pojawia się podczas odcinków z podróżą w czasie.
I to nie byłby problem, gdyby przed ogłoszeniem Rise of The Titans (aka, dzień wyjścia Wizards) cały serial nie był promowany jako podsumowanie całego Tales of Arcadia.
Okej, ale to naprawdę interesujące - i bardzo w duchu tytułu - że sporo odcinków odbywa się z minimalnym udziałem głównego bohatera.
Ale... po co Gunmarowi wiedzieć, gdzie w świecie ludzi znajduje się most? Bardzo przepraszam, ale to nie wpływa przecież nijak na jego plany. Nie mają jak wiedzieć gdzie miejsca na Ziemi się pokrywają z tą krainą ciemności. Nie wiadomo nawet czy one się cały czas pokrywają, w końcu to miejsce jest powalone. Nie byłoby lepiej wysłać ludzi na poszukiwanie i zabić więźniów?..
W końcu mam ręcznie namalowaną ikonę!
Org obraz jest na mojego ang bloga, którego zaczęłam, tej wersji nie publikuję, bo wygląda znacznie gorzej z daleka (nie mam tabletu graficznego, a zmiana kolorów wyszła kiepsko na telefonie)
Wciąż próbuję się ze wszystkim ogarnąć, nie mam pojęcia co robię i szukam po drodze.
369 posts